Ukraina wybiera – dlaczego Tymoszenko?
Nie miejmy złudzeń, że w nadchodzących wyborach walka rozegra się na konstruktywne pomysły, programy i obietnice. Nie one bowiem będą decydować o tym, kto zasiądzie w najważniejszym fotelu Ukrainy w gabinecie na Bankowej. Dlatego też nie o nich będzie ten tekst. Liczyć się będzie charyzma kandydatów i ich urok, któremu skłonni będą ulec wyborcy. A jak pokazują sondaże, wybory prezydenta Ukrainy zapowiadają się również jako wybór (naj)mniejszego zła. Dlaczego miałaby okazać się nim Julia Tymoszenko?
- Ponieważ nie jest Wołodymyrem Zełenskim. Tajemnicą poliszynela jest wsparcie oligarchy Ihora Kołomojskiego dla dwójki najpoważniejszych rywali urzędującego prezydenta Poroszenki – Wołodymyra Zełenskiego i właśnie Tymoszenko. Zełenski ma jednak ten jeden poważny minus, że, wbrew pozorom, nie jest jednak w rzeczywistości Wasylem Hołoborodką, krystalicznie czystym, uczciwym prezydentem walczącym z oligarchami i korupcją, w którego wciela się w hitowym serialu Sługa Narodu. Wołodymyr Zełenski jest przede wszystkim celebrytą i dość znączącym przeciwieństwem poczciwego nauczyciela historii, którego serialową kandydaturę wspierają hojni obywatele zbiórkami crowdfundingowymi – w pełni zależny od woli i środków pieniężnych Kołomojskiego, ukrywający swoje biznesowe powiązania z Rosją przez, jakże by inaczej, cypryjskie ofszorki, lekceważący niewygodne pytania dziennikarzy, unikający debat z politycznymi konkurentami. W tym kontekście relacja Kołomojskiego z Tymoszenko ma wymiar o wiele bardziej partnerski – doświadczenie i siła polityczna Tymoszenko stanowią gwarancję, że nie będzie ona jedynie posłuszną marionetką woli Kołomojskiego.
- Ponieważ nie defrauduje pieniędzy armijnych w obliczu wojny z Rosją. Ukraińcy mogą naprawdę wiele wybaczyć swoim politykom. Wspomniana już cypryjska ofszorka, niefortunne „pomyłki” w deklaracjach majątkowych, najnowszy mercedes CLS przy rocznych zarobkach ledwo starczających na opony zimowe do niego – z tego wszystkiego stosunkowo szybko można uzyskać polityczne rozgrzeszenie. Jednak afera w Ukrobronpromie (ukraiński holding państwowy zrzeszający wszystkie najważniejsze spółki sektora zbrojeniowego) podważa jeden z fundamentów prezydenta Poroszenki. Krysza ze strony najbliższych współpracowników prezydenta nad wielomilionowymi machlojkami w krytycznie ważnym czasie dla ukraińskiej państwowości, stawia jego samego w nadzwyczaj trudnej do wytłumaczenia pozycji. W chwili, gdy naród ukraiński za ostatnie kopiejki kupował używane hełmy i kamizelki dla ochotników broniących lotniska w Doniecku, organizatorzy przekrętu sprzedawali ukraińskim zakładom remontowym przy dwu, trzykrotnie zawyżanch cenach, części zapasowe pochodzące z przemytu z Rosji. Nadzorować to wszystko miał Ołeh Hładkowski, długoletni partner biznesowy Poroszenki i jednocześnie członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony. Ciężko przyjąć też do wiadomości, że o trwającym wiele miesięcy procederze nie wiedziała chociażby wszechwładna na Ukrainie i lojalna prezydentowi Służba Bezpieczeństwa Ukrainy.
- Ponieważ jest nadzieją na zmiany. Prezydent Poroszenko obejmował urząd z olbrzymim kredytem zaufania, jaki uzyskał w wyborach w 2014 roku. Jesienne wybory parlamentarne sprawiły z kolei, że jego partia przejęła pełnię władzy w państwie. Poroszenko mógł przejść do historii jako ambitny reformator umiejscawiający Ukrainę w Europie nie tylko deklaratywnie. Jego rządy okazały się jednak prezydenturą stagnacji i „teatru reform”, pozorowanych działań podejmowanych zazwyczaj w obliczu nacisków zniecierpliwionych partnerów z Zachodu – najlepszym tego przykładem był powstający w olbrzymich bólach Sąd Antykorupcyjny. Poroszenko nie ma też pomysłu jak pomyślnie dla Ukrainy zakończyć wojnę z Rosją – uznawane swego czasu za sukces dyplomatyczny Porozumienia Mińskie nie zostały zaimplementowane, na froncie dalej ginie ukraiński żołnierz. Poroszenko uczynił również pijarową szopkę z doraźnie wprowadzonego stanu wojennego – jego faktycznym celem okazała się bowiem jedynie poprawa wizerunku samego prezydenta w oczach opinii publicznej. Tymoszenko nie jest gwarancją zakończenia wojny – jest jednak szansą na zmianę kursu i zakończenie stagnacji, którą niewątpliwie będzie kontynuował w ewentualnej drugiej kadencji Poroszenko.
- Ponieważ jest fajterem. O jej politycznych ambicjach i temperamencie przekonują się kolejni prezydenci Ukrainy już od czasów Wiktora Juszczenki. Dla Janukowycza, pomimo jego wszechwładzy, stanowiła ona na tyle duże zagrożenie, że uciekł się do jej fizycznej izolacji, ryzykując dyplomatyczny skandal z Zachodem. Batkiwszczyna pod jej wodzą podniosła się po porażce w ostatnich wyborach parlamentarnych i przewodzi obecnie sondażom partyjnym. Upór i konsekwencja, jakie prezentuje Tymoszenko to cechy, które mogą okazać się niezwykle pożądane u przyszłego prezydenta Ukrainy.
Paweł Terpiłowski
Doktorant Instytutu Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego, przygotowuje rozprawę nt partii nacjonalistycznych w systemie politycznym Ukrainy, związany z Stowarzyszeniem Demagog I Fundacja Ambitna Polska