Prezydent ze szklanego ekranu
Ukraina wybrała już swojego prezydenta. Uczciwego. Gotowego zmieniać kraj na lepsze. Zdecydowanego rozbić schematy korupcyjne. Zdeterminowanego, by modernizować kraj na wzór Zachodu, ale gotowego postawić się międzynarodowej finansjerze traktującej Ukrainę jak dojne pole. Podejmującego walkę z oligarchami i ich marionetkami w parlamencie. Przywracającego dumę z bycia Ukraińcem.
Ukraina wybrała już swojego prezydenta – Wasyla Petrowicza Hołoborodźkę.
Wybór ten dokonał się w serialu „Sługa narodu”, emitowanym od 2015 r. na kanale 1+1. W postać Hołoborodźki wciela się Wołodymyr Zełeński, komik i producent telewizyjny, lider Studia Kwartał 95. Sukces tego formatu wziął się z rozczarowania Ukraińców stanem, w jakim znajduje się ich państwo. Podany w atrakcyjnej i zabawnej formie, serial jest jednocześnie brutalnie gorzkim komentarzem do sytuacji politycznej nad Dnieprem. Teraz ma także szansę stać się pierwszym serialem dokumentalnym, który wyprzedza opisywaną rzeczywistość.
W sylwestrową noc kanał 1+1 emitował tradycyjny program noworoczny z udziałem aktorów Studia Kwartał 95. Przed samą północą kamera przeniosła się za kulisy. Zza kurtyny, jak gdyby zszedł właśnie ze sceny, wyłania się Zełeński i składa Ukraińcom obietnicę, której wielu oczekiwało: drodzy rodacy, będę ubiegał się o urząd prezydenta Ukrainy.
Po tej deklaracji, Zełeński od razu wysunął się na czoło prezydenckich sondaży, detronizując starych politycznych wyjadaczy. Na czele stawki kandydatów umacnia go świetnie prowadzona kampania wyborcza, która – niezależnie od wyniku – wejdzie do światowych podręczników dla spin doktorów. W kampanii Zełeński łączy rolę kandydata, komika (ramówka telewizji 1+1 od kilkunastu tygodni zamienia się w maratony ze Studiem Kwartał 95) i serialowego prezydenta. Z chirurgiczną precyzją premiera trzeciego sezonu serialu „Sługa Narodu” została zaplanowana na dziś, cztery dni przed prawdziwymi wyborami.
Wielu Ukraińców w najbliższą niedzielę pójdzie poprzeć Wasyla Hołoborodźkę i jego program reform. Kluczowa kwestia związana z wyborem przed którym stoi Ukraina sprowadza się do pytania, czy rzeczywiście Wołodymyr Zełeński to Wasyl Hołoborodźko.
Kampania Zełeńskiego, przy całej swojej sprawności, nie zdołała ukryć poważnych mankamentów kandydata. Inaczej niż Hołoborodźko, Zełeński ma udziały w firmach prowadzących biznes w Rosji, jeździ ekskluzywną limuzyną, otacza go wianuszek ochroniarzy. Najpoważniejszym balastem lidera Studia Kwartał 95 są jego biznesowe koligacje z Ihorem Kołomojskim, oligarchą skłóconym z prezydentem Poroszenką. Kołomojski jest jednocześnie właścicielem telewizji 1+1, która buduje popularność kandydata. Znakomitą ilustracją tego konfliktu stanowi dołączenie do obsady trzeciego sezonu „Sługi Narodu” – jako szwarccharakteru – aktora łudząco podobnego do urzędującego prezydenta.
Niewiele też wiemy o planach Zełeńskiego, gdy już zostanie wybrany. W kampanii jak ognia unika debat i niereżyserowanych wywiadów. Mówiąc o okupacji Krymu czy agresji rosyjskiej ucieka do tanich banałów i razi naiwnością. Szukając wsparcia wśród mieszkańców Ukrainy południowo-wschodniej, z której sam się wywodzi, daje asumpt by sądzić, że prowadzona ukrainizacja życia publicznego zostanie wyhamowana. Nie mają dla niego żadnego znaczenia kwestie konfesyjne. Jak bardzo zdeterminowany jest by utrzymać euroatlantycki kurs polityki zagranicznej – nie wiadomo. Zagadką jest grono jego najbliższych współpracowników. W pracach sztabu brali udział zarówno byli politycy Partii Regionów, jak i aktywiści szczerze oddani reformowaniu kraju.
Jeżeli Zełeński rzeczywiście zostanie nowym prezydentem Ukrainy, będzie to rezultat przede wszystkim zaniedbań dotychczasowej klasy politycznej. Ranking kandydata jest odwrotnie skorelowany z poziomem zaufania do klasy rządzącej, który na Ukrainie osiągnął właśnie antyrekord 9%.
Zapotrzebowanie na nową twarz i chęć pokazania czerwonej kartki za koszty wprowadzanych reform mogą doprowadzić do politycznego trzęsienia ziemi nad Dnieprem. W obliczu trwającej wojny i okupacji części terytorium, powierzanie steru państwa osobie bez żadnego doświadczenia politycznego jest olbrzymim ryzykiem. Ukraińcy wydają wystarczająco zdesperowani by zaryzykować.
Paweł Sobik