Dymisja, której nie ma
Dymisja, której nie ma
O wydarzeniach niezwykle interesującego tygodnia w czeskiej polityce polskie media informowały do tej pory szczątkowo. Przedstawiamy krótkie omówienie najważniejszych wydarzeń mijających godzin nad Wełtawą.k
3 lata i 2 miesiące trwała cierpliwość premiera Bohuslava Sobotki (Czeska Partia Socjaldemokratyczna, ČSSD) wobec swojego koalicjanta, wicepremiera, ministra finansów, a zarazem drugiego najbogatszego Czecha i właściciela holdingu spożywczo-chemiczno-medialnego Agrofert Andreja Babiša. Konflikt interesów, który immanentnie wpisany był w działalność polityka, doprowadził do poważnego przesilenia na czeskiej scenie politycznej.
Pod koniec kwietnia premier Sobotka zwrócił się do Babiša z żądaniem wyjaśnień ws. zakupu przez kontrolowane przez niego firmy jednokoronowych obligacji skarbu państwa. W opinii finansistów była to próba ucieczki przed opodatkowaniem posiadanego kapitału. Znawcy czeskiej sceny politycznej nie spodziewali się jednak radykalnych kroków: bez głosów babišowskiej partii ANO, rząd straciłby większość w parlamencie.
Tym większym zaskoczeniem była wtorkowa konferencja prasowa premiera, który oświadczył, że nie do zaakceptowania jest sytuacja w której strażnik finansów publicznych działa na ich szkodę, ale nie zamierza w związku z tym dymisjonować Babiša i otoczyć go chwałą męczennika, lecz solidarnie do dymisji poda cały rząd. Mocnym wsparciem dla przekazu premiera okazały się ujawnione nagrania na których Babiš (właściciel m.in. dwóch najważniejszych czeskich dzienników) z redaktorem Mladé Fronty Dnes ustala kiedy i na jakiego politycznego rywala gazeta przypuści atak.
Sobotka doprowadził do sytuacji w której głównym rozgrywającym w najbliższych dniach stanie się prezydent Miloš Zeman. Polityk ten, dawny lider socjaldemokratów, skonfliktowany z obecnym kierownictwem partii, ale wciąż popularny wśród jej aktywu, uchodzi za pragmatycznego zwolennika Babiša. Myśląc o reelekcji na początku przyszłego roku, musi zapewnić sobie finansowe wsparcie poważnej partii politycznej. To oferuje Babiš, który w zamian oczekuje przychylności wobec własnych politycznych kroków.
Wstrząsem dla obserwatorów życia politycznego nad Wełtawą była wczorajsza konferencja prasowa przed spotkaniem prezydenta i premiera (na zdjęciu). Zeman, uprzedzony, że premier zamierza złożyć dymisję przygotował cały ceremoniał państwowy przynależny takiej uroczystości, a gdy okazać się miało, że premier przybył jedynie w celu przeprowadzenia konsultacji, niepyszny oświadczył, że przyjmuje niezłożoną jeszcze dymisję i życząc premierowi szczęścia w życiu osobistym opuścił salę podczas przemówienia swojego gościa.
Czeskie przysłowie mówi, że ranki są mądrzejsze od wieczorów. W rezultacie tej rozmowy i braku konkretnych ustaleń, Sobotka dziś przed południem oświadczył, że wycofuje się z pomysłu dymisji rządu i wnioskuje do prezydenta jedynie o dymisję Babiša.
Premier przestraszył się interpretacji konstytucji którą zamierzał posłużyć się prezydent, że dymisja premiera nie oznacza dymisji całego gabinetu, w rezultacie czego Babiš zachowałby dotychczasowe stanowiska a on sam zostałby na aucie. Sytuację utrudnia zupełny brak komunikacji między Sobotką a Babišem. Panowie rozmawiają z sobą przez media, nie szczędząc sobie przykrych uwag.
Trudno wyrokować do czego doprowadzi obecny pat.
Na 20-21 października zaplanowane są wybory sejmowe w konstytucyjnym terminie. Propozycja prawicowej opozycji, by doprowadzić do samorozwiązania Izby Poselskiej i przyspieszenia wyborów choćby o miesiąc, nie spotka się z zrozumieniem największych i najbogatszych partii, które wykupiły już powierzchnie reklamowe na październik.
Równie mało prawdopodobne jest inspirowane przez partię Babiša udzielenie rządowi votum nieufności, co otworzyłoby drogę do powołania prezydenckiego przejściowego rządu technicznego. Partie centroprawicowej opozycji nie chcą ułatwiać zadania Zemanowi i, paradoksalnie, będą oddanie bronić swojego rywala. Ale trudno spodziewać się, że TOP09 i ODS zastąpią ANO w charakterze koalicjanta socjaldemokratów. Kampania wyborcza wymagać będzie różnienia się od ČSSD, a nie żyrowania jej poczynań.
Dynamika wydarzeń na czeskiej scenie politycznej w ciągu ostatnich 48 godzin pokazała jednak, jak niewiele warte mogą okazać się tego typu prognozy.