Ewa Wołkanowska-Kołodziej – Moje Pobliża

Kiedy mój mąż Paweł (z Polski) przyjechał pierwszy raz na Wileńszczyznę (na Litwę), to prosił, bym była jego tłumaczką z języka polskiego na język polski. Mój dziadek opowiadał, jak to całe życie pracował na „gruzawych maszynach”, a on nie wiedział, że chodzi o ciężarówki. Tata szukał „dziażki”, a Paweł nie miał pojęcia, że to pasek do spodni. Babcia zwierzała się z problemów z „letkimi”, musiałam więc wyjaśnić, że ma na myśli płuca. Mama proponowała „jajko w śmiatku” (na miękko), ciocia chwaliła się, że od dawna pieniądze „trzyma na karteczce” (ma konto w banku), a przyjaciółka „zaprowadzała” (zapalała) samochód . Tłumacząc, byłam dumna z tego, że mówimy inną odmianą języka polskiego. Ot, taka ciekawostka. Dziedzictwo niematerialne. Ot, jacy jesteśmy oryginalni. Nie to, co wy tam na Mazowszu, nudni i nieapetyczni jak te wasze flaki (he he, to dopiero danie narodowe se wybraliście).

Kiedy jednak Paweł zaczął rozpowiadać wte i we wte, że Polacy na Litwie wcale nie mówią po polsku, to cholera mnie brała. Bo dotychczas słyszałam, że pogranicza są takie romantyczne i sexy jednocześnie: mieszanka kultur, języków, religii, poglądów, genów, smaków i licho wie, czego jeszcze. Że to fajnie tak zmieszać i zabełtać. Będąc Polką z Wilna, mogłam szpanować i na wstydliwą Zosię z „Pana Tadeusza” i na kosmopolityczną mieszkankę litewskiej stolicy i na znawczynię „duszy sowieckiej”, w zależności od nastroju i sytuacji.

Takie danie jednogarnkowe z dużą ilością składników, tak, że każdy widelcem wydłubie coś, co mu będzie smakować. A Paweł by wolał konkret: schabowy to schabowy, kołdun to kołdun. Cała ta kulturowa mieszanina utrudniała mu codzienną komunikację. Że to niby urocze mówić czterema językami na raz? Że nietypowe? Wygodniej by było mówić po angielsku – twierdził. Jak ja się oburzałam na brak tego genu, który każe tysiącom Polaków odwiedzających Wilno zachwycać się jego nieoczywistością.

Już się nie obruszam. Już mi przeszło. Od lat mieszkamy w Warszawie. Kilka razy do roku pokonujemy 900 kilometrów, by dojechać do Wilna i wrócić. Korki w Markach, rondo w Wyszkowie, roboty drogowe pod Ostrowią Mazowiecką, brzydka Łomża, ładniejsze podlaskie mieściny, bar Morena, Lazdijaj, Alytus, długo długo nic, no i są, mało barokowe sowieckie dzielnice. Przyjeżdżam, nieświadomie włączam przedniojęzykowe „ł”. Babcię wypytuję, czy są „czarnice” (jagody) i „lisiczki” (kurki) w lesie. Kuzyna o to dlaczego „wyszedł” (zwolnił się) z pracy. Ciocię o to, gdzie kupiła takie fajne „majtki” (spodnie). I z powrotem: mało barokowe dzielnice, długo długo nic, Alytus… Że to niby fajnie tak mieszkać w dwóch krajach jednocześnie? Szczerze? Mam jedno praktyczne marzenie odnośnie tego mojego wewnętrznego pogranicza: autostrada. Po prostu mam dość pobliża, które jest za daleko.

Mam jedno praktyczne marzenie odnośnie tego mojego wewnętrznego pogranicza: autostrada. Po prostu mam dość pobliża, które jest za daleko.

Ewa Wołkanowska-Kołodziej – Dziennikarka

Wilno

Rodzinna historia smaków

Książka, dzięki której kucharz zacznie czytać, a reporter gotować.
Fascynująca rodzinna opowieść o Wileńszczyźnie, mieszkających tam Polakach i Litwie w ogóle.
Ewa Wołkanowska-Kołodziej to zdolna reporterka, Genowefa Wołkanowska to znana na całej Litwie kucharka. Książka powstała z połączenia talentów matki i córki.

Wersja polska (29.99 zł):
https://kulturalnysklep.pl/ksiazka/wilno–rodzinna-historia-smakow-ewa-wolkanowska-kolodziej-wilno

Wersja litewska (9,99 €):
http://www.terrapublica.lt/produktas/vilnius-seimos-skoniu-istorija/

„Wilno. Rodzinna historia smaków” była Książką Dnia w programie Michała Nogasia:
http://wyborcza.pl/10,82983,20961492,ksiazka-dnia-michala-nogasia-wilno-rodzinna-historia-smakow.html

Ewa Wołkanowska-Kołodziej
Ewa Wołkanowska-Kołodziej
Dziennikarka

Urodziła się w Wilnie. Studiowała w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej na Uniwersytecie Warszawskim. Jej praca magisterska nosiła tytuł „W co wierzą Żmudzini?” i dotyczyła ruchów neopogańskich i narodowościowych na współczesnej Żmudzi. Pracuje jako dziennikarka niezależna, specjalizująca się w tematyce społecznej. Współpracuje między innymi z „Gazetą Wyborczą” i „Dzieckiem”, regularnie pisywała też felietony dla polskojęzycznego portalu na Litwie www.zw.lt
Autorka książki „Wilno. Rodzinna historia smaku” (Agora 2016), przetłumaczonej także na język litewski (Terra Publica 2017).
Mieszka w Warszawie. Lubi język litewski.

Jej teksty trafiły do kilku zbiorów reportaży (m.in. „Każdy zrobił co trzeba”, „Odwaga jest kobietą”, „Tutaj drzwi trzeba otwierać powoli”). Dwukrotna finalistka konkursu o Stypendium dla Młodych Reporterów im. Ryszarda Kapuścińskiego. Wielokrotnie nominowana do najważniejszych polskich nagród prasowych: czterokrotnie do Grand Press (w kategoriach: „Reportaż prasowy”, „Dziennikarstwo specjalistyczne”, „Wywiad”) i trzykrotnie do nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej (w kategorii „Najlepszy materiał dziennikarski roku).