Robertas Kanys - 54°53’50”N, 23°53’10”E Miasto niczyje

Inspiracją do zorganizowania wystawy „54°53’50”N, 23°53’10”E Miasto niczyje” były widoki przedwojennego Kowna na fotografiach Mečysa Brazaitisa. Autor doskonale uchwycił na nich ducha tworzącego się miasta europejskiego. Podobne zjawisko można odnaleźć we wspomnieniach Marcelijusa Martinaitisa, który z sentymentem wracał do ostatnich lat niepodległości. Jego pamięć wypełniła je drobnymi, ładnymi, nowymi przedmiotami, których kształty, kolory i zapachy angażowały wyobraźnię i władze poznawcze dziecka, dopiero zaczynającego poznawać świat. Z perspektywy czasu obfitość drobiazgów stała się dla Martinaitisa symbolem zbliżania się Litwy do Europy. Zanik tej obfitości, boleśnie związany z utratą wielu żywotów ludzi, oraz niemożność kontynuowania rodzinnych tradycji i historii budził grozę i rozpacz poety.

Obrazy przedwojennego Kowna, opowieści rodziców i dziadków, a także stare fotografie rodzinne do dziś budzą we mnie nostalgię. Miasto fotografowane przez Brazaitisa osiemdziesiąt lat temu w wielu względach oparło się zmianom, a jednak czegoś tu brakuje i wiele rzeczy zniknęło bezpowrotnie. Największą stratą są ludzie, którzy w Kownie żyli i którzy je tworzyli. Nie ma już starych mieszkańców, prawdziwych właścicieli budynków. Miasto zaczęło należeć do wszystkich, ale zarazem stało się niczyje.

Na miejsce ludzi pojawiło się mnóstwo tablic pamiątkowych, które żywe miasto zamieniają w nekropolię. Nie wiadomo nawet w jaki sposób wiele z wyróżnionych w ten sposób budynków łączy się ze wspominanymi ludźmi. Architektura miasta przypomina dekoracje starego spektaklu, które nie pasują do dzisiejszego show. Z tym show bardziej współgrają szklane wieżowce – jak kowieńskie centrum biznesowe „1000”, które przypomina banknot. Pod względem liczby banerów reklamowych i centrów handlowych prześcigamy Nowy Jork. Rzeźby mnożą się jak miejskie koty: na rogu ulicy stoi Valančius, a na byłym stadionie „Rezerw pracy“ gości papież. Miasto jest położone nad dwoma rzekami, ale żegluga odbywa się tylko w weekendy… Poza tym wszystko dobrze, pod względem geograficznym jesteśmy w cudownym miejscu: 54°53’50”N, 23°53’10”E, a nasze środowisko kształtują ludzie, którzy nie są wieczni.

Nie wystarczy wysiłków jednego fotografa, aby opowiedzieć historię miasta. Nie sądzę, aby wystawa moich prac to zadanie wypełniała. Chciałbym, aby zainspirowani nią ludzie zaczęli dostrzegać swoje otoczenie, swoje podwórka, ulice i dzielnice…

Wystawa fotografii „54°53’50”N, 23°53’10”E. Miasto niczyje” odbyła się w lutym 2013 roku w kowieńskiej galerii „101 galerija”(od wystawy „54°53’50”N, 23°53’10”E LEZ” dzielą ją zatem cztery lata), portal internetowy Latitudė55 przedstawił ją w kwietniu, a czasopismo „Statyba ir architektūra” [Budownictwo i architektura] tego samego miesiąca opublikowała moją wypowiedź związaną z tematem tożsamości miasta. Wobec zmniejszającej się liczby ludności miast litewskich historycy, architekci i antropolodzy zaczęli poszukiwać miejskich symboli tożsamości, badać problem współżycia ludzi i ożywiać dziedzictwo międzywojenne Litwy.

Pozornie dla ludzi ważne jest to, jak i gdzie żyją, jednak wrażenie po wyjściu na ulice podważa to przekonanie. Chociaż moje prace przedstawiają zamknięty, „ukończony” wizerunek miasta, jednak jego historia się nie kończy, zmieniają się jedynie jej narratorzy. Koordynaty geograficzne pozostają te same, choć okolica powoli przekształca się w teren pozbawiony tradycji i historii, który można określić nazwą LEZ, niegdyś oznaczającą kowieńską wolną strefę ekonomiczną, dziś trudną do odcyfrowania czy wyjaśnienia. Pozornie nadal istnieje pamięć o przeszłości, jednak sił wystarcza jedynie na produkcję tablic pamiątkowych.

Elity kryją się w zamkach i rezerwatach przyrody, a w mieście wpełzają do bunkrów ze stali i betonu. Dla reszty pozostaje LEZ. A LEZ jako zjawisko rozwija się zgodnie z kaprysami przyrody i zasadami darwinizmu, możliwe są tutaj wszelkie połączenia i hybrydowe sojusze.

Disneylandowi daleko do naszej rzeczywistości. W nazwach nowych kowieńskich dzielnic pojawiają się Marienwerder, Oslo czy Europa. Ostrzeżenia Vytautasa Kavolisa, aby nie staczać się do kultury ubóstwa, puszczono mimo uszu… To życie na granicy przetrwania. Giorgio Agamben w Homo sacer – książka ta pojawiła się na Litwie w okresie pomiędzy wystawami moich prac – posługuje się symbolem obozu jako terenem, który funkcjonuje poza porządkiem polityczno-prawnym i jest materializacją stanu wyjątkowego, przenikającego obecnie wszystko. Wydaje się to potwierdzeniem dzisiejszych obserwacji.

Witajcie w obozie LEZ!

Tłumaczenie: Kamil Pecela

Tekst oryginalny ukazał się na: latitude55.lt

Nie wystarczy wysiłków jednego fotografa, aby opowiedzieć historię miasta.

Robertas Kanys

Robertas Kanys
Robertas Kanys
Urodzony w 1960 roku w Kownie, ukończył Uniwersytet Techniczny w Kownie i studia fotograficzne w Moskwie.
Członek Związku Fotografów Litwy. Wykładowca fotografii na kowieńskiej filii Akademii Sztuk Pięknych w Wilnie.